Uparcie i skrycie kocham Cię, życie (och! rewitalizacjo…) Możliwe, że tak sobie, za Edytą G. podśpiewują deweloperzy, a za tym wartko idzie ich „parcie na rewitalizację”. I dostajemy przekaz o „rewitalizacji portu” czy „rewitalizacji kamienic” (filmik poniżej).
Nazywajmy rzeczy po imieniu. Renowacja czy rewaloryzacja zabytkowego budynku – kamienicy czy młyna, nie są ani „gorsze” ani mniej ambitne od wdrażania procesu rewitalizacji „zapadniętej dzielnicy”. To po prostu coś innego. Rewaloryzacja (czy może raczej regeneracja) zespołu Portu Miejskiego to również co innego, niż rewitalizacja, tym bardziej, że wrocławskie Studium nie przewiduje w tym obszarze funkcji mieszkaniowej. Port Miejski ma się stać „City Portem”. Pretensjonalne? Owszem, i co z tego…, grunt, że chwytliwe (jak nazywanie Sopotu „miastem butikowym”, a nowego banalnego osiedla wzniesionego nieopodal odrodzonego katowickiego Nikiszowca – „Nowym Nikiszowcem”). Magnetyczne właściwości „rewitalizacji”? Raczej rebranding deweloperki, taki nieruchomościowy realizm magiczny ( czyli zręczna kombinacja elementów realistycznych i fantastycznych, zacierająca granicę pomiędzy tym co rzeczywiste, a tym, co zmyślone).