Zaledwie w 11 spośród 107 miast „prezydenckich” rozwojem miasta kierują kobiety
(w kadencji 2014-2018 są to następujące miasta: Bełchatów, Chełm, Jastrzębie Zdrój, Kędzierzyn-Koźle, Łódź, Ostrów Wielkopolski, Piekary Śląskie, Ruda Śląska, Świdnica, Warszawa, Zabrze).
W mniejszych miastach sytuacja jest nieco inna, kobiety częściej decydują się na udział w samorządowych wyborach i częściej są wybierane do władz miasta lub gminy miejsko-wiejskiej,
ale ich udział w ogólnej liczbie osób na stanowisku burmistrza jest równie mały, jak w przypadku miast prezydenckich (około 10%).
Zadziwiające? Może, ale gdy sięgnąć do danych z początku bezpośrednich wyborów wykonawczych władz miasta w Polsce, okaże się, że nastąpiła feminizująca zmiana. W 2002r. kobiety stanowiły zaledwie 2% osób wybranych na prezydentów miast. Jeśli takie tempo się utrzyma, to względną równowagi można oczekiwać około roku 2033…
Kontekst do rozmyślań: w USA 19% burmistrzów wielkich miast (55) to kobiety, a w niedawno zorganizowanym pierwszym zgromadzeniu „globalnego parlamentu” burmistrzów 57 miast -światowych metropolii, uczestniczyło 9 kobiet (16%).
Kolejne wybory władz miejskich już za rok, a więcej o realiach polskiego urbofeminizmu można przeczytać w raporcie_Kobiety w samorządzie_(aut. „Wspólnota”)