Dla wielu ludzi siatka ulic i placów to esencja miasta. Dziś powstaje wiele ulic. Gdzie są nowe, piękne place?
Nie mam tu na myśli dużych ulicznych skrzyżowań w formie rond, które są placami nominalnymi, tak się je po prostu nazywa. Chodzi mi o tradycyjny, chciałoby się powiedzieć, normalny plac miejski, wokół którego skupione są budynki. Ich fasady tworzą urbanistyczne wnętrze, dla ludzi dogodniejsze niż ulica. To miejska scena – bezpieczna publiczna przestrzeń dla ludzkich kontaktów, ze sobą i z miastem.
Zdaje się jednak, że teraz projektowanie placów polega tylko na aranżacji placów od dawna istniejących. Zmiana kostiumu. Inna, nie zawsze trafnie dobrana posadzka, galanteria, oświetlenie i zieleń. Czasem również fontanna lub kolejny pomnik.
Plac, począwszy od agory, forum i średniowiecznego rynku, był zawsze w mieście miejscem szczególnym. Atrakcyjnym i uczęszczanym. Tam, w miejscu ciekawszym
i pojemniejszym niż ulica, można się (było) pokazać i bawić. Można (było) obserwować
i napawać się miejskością. Warto też (było) zabiegać o nieruchomość przy placu,
by pobudować kamienicę, założyć skład, gospodę, kantor, hotel czy dom towarowy.
Bo na placu, większym i lepiej oświetlonym niż ulica, gromadziło się i chętnie bywało więcej ludzi, niż gdzie indziej w mieście.
A dzisiaj? Czy przestrzeń otwarta, np. przed centrum handlowym, to miejski plac?
Plac parkingowy, plac zabaw, plac manewrowy, przystankowy, dworcowy.
Współczesne place. Z nazwy. Chyba coś ważnego, po drodze, tracimy.
Kluczowy składnik dobrego miasta przestał być potrzebny?