Lektura (podobno) obowiązkowa, i może dlatego niestety nie jest ani pasjonująca ani odkrywcza. Można, gdzieś w połowie prawie trzystustronicowej książki, odnieść wrażenie, że to nie miasto czy mieszczanie są jej wiodącym tematem a chodzenie, poruszanie się pieszo, spacery i wszelakie zalety (również zdrowotne) korzystania ze swych nóg. Na całe szczęście nie ma w niej treści zachęcających do spacerów po wodzie. Nawet w mieście.
Moim zdaniem, kto poznał i zrozumiał „Życie między budynkami” a nie chce zmienić opinii o Gehl’u, niech raczej idzie w miasto, niż miałby czas wolny trawić przez Miasta dla ludzi. Te, oprócz płytkiej treści rażą nie dopracowaną formą – spore fragmenty książki są nieładnie napisane (albo tylko pośpiesznie przełożone i zredagowane).

Gehl Jan (2014) Miasta dla ludzi. Wydawnictwo RAM