Bywają zmierzchy wielkie, gdy po dziennych gwarach
Miasta mrą… gdy gołębie posną w gołębniku…
Mrą cicho, wolno, w sennie bijących zegarach
I jaskółek niebieskich na dzwonnicy krzyku…
A wtedy się nad nimi światła zapalają:
Czuwalne dobre światła, jako siostry wierne.
I latarnie wędrują w mgłę staja za stają,
I szara droga płynie przez pola niezmierne;
Kwiaty się po ogrodach zatuliły drżące,
By słyszeć, jak w ten wieczór stare miasto kona,
Bo wiedzą — że w nim oczy otwarły na słońce.
A potem światła gasną i śród nocy łona
Stare mury oddają Bogu wierne duchy
Cicho, łagodnie, jako poczciwe staruchy…
Henry Bataille, Wieczory (przekład Bronisława Ostrowska)