Uproszczenia, ujednolicenia i przyspieszenia procedur planistycznych w zakresie planowania przestrzennego m.in. poprzez wprowadzenie nowego narzędzia planistycznego, uchwalonego obligatoryjnie dla całej gminy, w randze aktu prawa miejscowego – planu ogólnego, to promowane przez Rząd elementy zapowiadanej od lat reformy systemu planowania przestrzennego. Pisaliśmy o tym wielokrotnie, nawiązując do teorii i publikowanych badań oraz kolejnych etapów prac legislacyjnych.
Toczy się ten walec zapowiadanych zmian bardzo powoli (uwzględniając przygody z „Kodeksem urbanistycznym”, podróż ku zmianom trwa od 2018r.). Oficjalny proces legislacyjny wystartował w czerwcu ub. roku. Podczas konsultacji zgłoszono sporo uwag, a część krytycznych głosów wytykało niekonsekwencje wobec zmian już wprowadzonych, dotyczących planowania strategicznego w gminach a zobowiązujących je do opracowania modelu funkcjonalno-przestrzennego definiującego, między innymi obszary o kluczowych funkcjach dla rozwoju miasta oraz zmiany, jakie powinny zaistnieć w przestrzeni, by zrealizować wyznaczone cele strategiczne (czyli osiągnąć efekty tych celów).
23 marca rządowy projekt trafił do Sejmu (druk 3097). Został skierowany do tzw. pierwszego czytania, do dwóch sejmowych Komisji: Infrastruktury oraz Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej. Kluczowa zmiana to plan ogólny w każdej gminie, dla terytorium całej gminy. Uzasadnienie do projektu ustawy sporo miejsca poświęca partycypacji i technikom prowadzenia dialogu (cz. 4 uzasadnienia, s. 4-13), których uregulowanie w ustawie, ma w założeniach jej autorów umożliwić „ułatwienie wypracowywania kompromisów w zarządzaniu przestrzenią, akceptowanych przez co najmniej większość interesariuszy tego procesu„[s.1-2]. Dobrze brzmi, szczególnie wobec wprowadzenia obowiązkowego planu ogólnego – przepisu prawa miejscowego (zamiast opracowania polityki i wytyczania kierunków, w dotychczasowym Studium – co jest powrotem do tego, co już było i dobrze działało przed 2003r.), ale wobec zachowania „instytucji” decyzji o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu, skłania do sceptycznego traktowania tych, przyszłych „kompromisowych” ustaleń planu ogólnego, jako klucza do uspokojenia atmosfery wokół dziwnych, kontrowersyjnych albo wręcz konfliktogennych inwestycji, „startujących” na bazie tych (tzw.) wuzetek.
W ustawie sporo miejsca przeznaczono na definicje pojęć, a podeście autorów do zagadnienia porządkowania stosowanej terminologii i wprowadzaniu nowych pojęć sugeruje, że gdzieś podczas tych prac zapomniano, że głównym celem miała być zmiana systemowa, a regulacjom kwestii technicznych powinny służyć rozporządzenia do ustawy (ale wtedy trzeba by je przygotować i przedstawić ich projekty wraz z projektem ustawy). Stąd procedowany w Sejmie projekt to niestety „groch z kapustą” – kwestie fundamentalne, zasadnicze i kluczowe wymieszane z wieloma detalami, marginalizmami i drobiazgami. Nawet wobec znowelizowanych w 2016 r. „Zasad techniki prawodawczej” moim zdaniem autorzy posunęli się zbyt daleko.
A przecież wiadomo, że „diabeł tkwi w szczegółach”. Reforma, to wg słownika języka polskiego PWN:
„zmiana lub szereg zmian w jakiejś dziedzinie życia, w strukturze organizacji lub sposobie funkcjonowania jakiegoś systemu, mające na celu ulepszenie istniejącego stanu rzeczy„. Oby tym razem teoria była zbieżna z praktyką.