Kategorie piękna i brzydoty są właściwie nieobecne w dialogu czy dyskusji o mieście. W naszych rozmowach owszem, tak. Brzydki budynek czy odpychająca bezdusznością aranżacja śródmiejskiej ulicy sygnowana przez znanego projektanta wywołują frustrację prywatną. Publicznie, nie wypada krytycznej oceny podeprzeć argumentem „bo to jest brzydkie” albo ” wybieramy ten projekt, bo jest piękny”.
Choć istnieje ugruntowany pogląd, że nasz ponowoczesny świat wyróżnia brak podziału na sferą prywatną i sferę publiczną, to myślę, że to właśnie (nie)obecność kategorii piękna uwidacznia, że ten podział wciąż istnieje. A nasze miasta i ich publiczne przestrzenie pokazują skutki nieobecności kategorii piękna w debacie publicznej, procesach decyzyjnych, procedurach przetargowych itp. itd.
Jako rozwinięcie tematu, niezmiennie rekomenduję wspaniały tekst nieodżałowanego prof. inż. arch. Wojciecha Kosińskiego, Miasto i piękno miasta.