Nie jesteśmy przygotowani na życie w stadzie,
bo nie jesteśmy przygotowani na życie
poza stadem. Przetrwanie w mieście graniczy
z absurdem, na wsi – z cudem. Musisz dogadać się
ze swoimi dłońmi i głową – powtarzał mi kiedyś
znajomy. A może coś przekręciłem? Czas wziąć
się w garść. Czas wrócić do siebie, jeśli się z siebie
wyszło. W najgorszym razie – poprosić o pomoc
sąsiada. Najlepiej tego, który sam wyszedł
właśnie ze szpitala. Będzie dobrym pasterzem.
Marcin Orliński, poeta