KOŁO HISTORII

Szykowany projekt „nowej” ustawy reformującej planowanie zagospodarowania przestrzennego w miastach (2019) można uznać albo za wyraz bezsilności i goryczy doświadczania, że „wszystko już było” albo za manifest konserwatywnych wartości i powrotu do porządków sprzed „rewolucji”. Plan ogólny przeznaczenia to przecież dobrze jeszcze zapamiętany plan ogólny , a plan zabudowy – to niegdysiejszy plan szczegółowy. 

Cóż jeszcze? Decyzje lokalizacyjne to decyzje lokalizacyjne, określające warunki realizacji przedsięwzięcia budowlanego, gdy plan ogólny, pardon, plan ogólny przeznaczenia obowiązuje (bo to, jak i kiedyś plan ogólny – plan obowiązkowy), ale w mniejszej skali planu zabudowy nie ma. Były kiedyś też i egzaminy dla planistów-urbanistów, i w „nowej” wersji znów się pojawiają.


Collage aut. La-Loii  (arch. Luisa Rodriguez Porcel)

Przy okazji można też wyliczyć, że w polskim planowaniu przestrzennym obrót koła (historii) trwa zaledwie ćwierćwiecze (1994-2019), co zdecydowanie ułatwia ocenę „nowych” rozwiązań tym, którzy jeszcze pamiętają system planistyczny sprzed 1994. Wobec treści wielu artykułów i notatek (np. na portalu Urbnews) które zauważają i podnoszą kwestię projektu „nowych” przepisów planistycznych zaproponowanych przez Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju trzeba jednak uznać, że podobieństwa do ustawy z 1984 są dla większości zainteresowanych już raczej nieczytelne. Taka już (naturalna) kolej rzeczy. Ale że ideologicznej sprzeczności w konstrukcji zapowiadanych „nowych” przepisów z rozwiązaniami systemowymi, które już znamy z projektu ustawy o zmianie ustawy o zasadach prowadzenia polityki rozwoju oraz niektórych innych ustaw się nie zauważa i nie zaznacza, to już mnie dziwi.

Morał? Nic dwa razy się nie zdarza i nie zdarzy. Z tej przyczyny zrodziliśmy się bez wprawy i pomrzemy bez rutyny….(za Wisławą Szymborska).

Dodaj komentarz