CENTRUM: LOKALNIE

plac
Odkrywanie na nowo ma swój urok, którego zupełnie pozbawiona jest czynność rozpowszechniona, przez co banalna, a polegająca na wyważaniu otwartych wcześniej drzwi.
W praktyce polskiej urbanistyki wyważanie ma miejsce coraz częściej. Może to sposób na powrót do korzeni? Bo jak inaczej spojrzeć na przedsięwzięcie, którego celem ma być „metodologia tworzenia centrów lokalnych”, niźli na ekstrawagancką podróż sentymentalną, zapewne ku pracom Heleny Syrkus? (Jej opus magnum: Społeczne cele urbanizacji  PIW wydał w roku 1984)
Przykład jest stoliczny – warszawski, wobec tego jest interesujący podwójnie. Zacytuję opis: „Centra Lokalne mają służyć mieszkańcom. To miejsca i place miejskie, które skupiają i łączą społeczność lokalną, sprzyjają nawiązywaniu relacji społecznych i sąsiedzkich oraz tworzą przestrzeń do wspólnego spędzania czasu wolnego. Powierzchnie te to sklepiki np. z lokalnymi produktami, wystawy, gastronomia, biura dla start-upów, targi okolicznościowe i wiele więcejChcemy, aby Centra Lokalne na stałe zagościły w tkance miejskiej. Dzięki ich realizacji stworzymy mieszkańcom funkcjonalną i estetyczną przestrzeń do zakupów, rozwoju osobistego lub po prostu spędzania czasu wolnego. Przykładem takiego miejsca jest Bazar Różyckiego – mówi Michał Olszewski, wiceprezydent m.st. Warszawy. Rzecz jasna to wszystko w ramach dedykowanego projektu, pt.: Jak tworzyć centra lokalne? Celem projektu jest określenie standardów funkcjonowania takich centrów, wyznaczenie ich sieci oraz przygotowanie modelowych scenariuszy ich działania w wybranych lokalizacjach.
Choć powstanie lokalnych centrów mieszkańcy Warszawy wskazywali w badaniach opinii jako warunek podniesienia jakości życia warto zauważyć, że mają takie centra ścisły związek z gospodarką dzielnicy (lub kilku kwartałowego sąsiedztwa), i również przez to, niestety, nie da się ich w obecnych warunkach społeczno-gospodarczych trwale  „zadekretować”, czy zmontować na stałe według jakiegoś scenariusza. Mają charakter efemeryczny, i w tym – również – tkwi ich atrakcyjność. Co – w tym zakresie – działa, i najprawdopodobniej zadziała w większości polskich miast,  zmieniając je na lepsze? Rzut oka na praktyki zagraniczne: http://whatworksgrowth.org/ + wycieczka do Wrocławia, na Nadodrze. To wszystko, i wystarczy. Zamiast wyważania już otwartych drzwi (o koncepcji kształtowania więzi społecznych, jako sensu tworzenia miejskiego habitatu→W.Siemiński).


 

Dodaj komentarz