Duński socjolog Henning Bech, w rozprawie zatytułowanej Citysex. Representing lust in public (2012) wymienia i opisuje cechy miejskiego życia, które składają się na zmysłowe doświadczenie współczesnego flanera – miejskiego spacerowicza. Pisze o tym z perspektywy niebanalnej, choć oczywistej, bada bowiem relacje pomiędzy seksualnością a miastem (miejskością). I rzeczowo, wręcz chłodno argumentuje na rzecz stawianej przez siebie tezy, że „miasto jest zawsze i wszędzie, z natury i nieuchronnie, całkowicie i w pełni seksualne, a współczesna seksualność jest (zasadniczo) miejska”. Intymność w mieście to jednak nie to samo, co intymność relacji z miastem.
Weźmy za przykład Seks w wielkim mieście, popularny i nagradzany amerykański serial telewizyjny (HBO 1998-2004). Esencją relacji jest tu pieniądz, najdobitniej symbolizowany mieszkaniem, a właściwie prawem do apartamentu na Manhattanie. 4 bohaterki nie błąkają się po ulicach miasta, w poszukiwaniu przygód – planują swój każdy krok w metropolii, której kultura współczesna wyznaczyła rolę nowoczesnego symbolu miasta-państwa. Nie ma w nim miejsca ani na intymność ani na romantyzm. Jest plan osiągnięcia satysfakcji. Nie ma granicy między tym, co prywatne (osobiste, intymne) a publiczne. Odarcie z tajemnicy sprowadza erotyzm (miasta) do pożądania.
Dekadę później indywidualizm wciąż króluje, i choć ten sam Manhattan jest miejscem zawiązania akcji thrillera Zaginiona dziewczyna (2014), to jest już na co popatrzeć. Romans między bohaterami rozpoczyna się brawurową sekwencją smakowania miasta. I siebie w nim, a właściwie w związku z nim. Miasto pokazane w tym filmie jest obiektem radosnej, zmysłowej uważności. To ona prowadzi do odkrywania tajemnic, poznawania faktur, smaków i dźwięków, do delektowania się podczas wędrówki bez topograficznego celu bogactwem zapachów miasta. Spontanicznie, bez planu, bez celu, choć niewątpliwie za sprawą nieodpartego pragnienia.
Już jakieś 170 lat wcześniej, Charlotte Brontë – dziś wciąż czytana wiktoriańska powieściopisarka, plastycznie opisała: „zachwyt i rozkosz”, „ekstazę wolności i uciechy”, jakich doznała spacerując po Londynie, „wędrując gdzie przypadek poniesie i ocierając się o mknące obok życie”.
Nie mniej zmysłowo, w uwodzicielski sposób powaby miejskości pokazuje współczesny, nagrodzony Oskarem film Wielkie piękno (2014). Wspaniałe, szalone miasto, słodkie życie, hedonizm, rozkosze dekadencji – Eros przechadza się ulicami miasta pod rękę z Tanatosem: utrata, degradacja, przemijanie i płynąca stąd melancholia są nieodparcie pociągające, wzbudzają zachwyt wystudiowanym wizualnym pięknem, i wabią, by poddać się hipnotycznej sile rozkoszy, płynącej z patrzenia. Jak w Słodkim życiu Felliniego (1960), to przygoda życia w mieście. I równocześnie romans z miastem. A proza życia? Jest wszechobecna, trzeba się więc o nią otrzeć, i spojrzeć, z dystansu zapobiegającego zbliżeniu. A potem, oddając się erotycznej przyjemności zwodzenia niestałością, odejść aby: „dać się ponieść przygodzie, ale znajdować życie wszędzie tam, gdzie przypadek prowadzi, i to takie życie, jakie mknie obok (a zatem pozostaje w polu widzenia wystarczająco długo, by je zauważyć, ale nie na tyle długo, by uwagę powstrzymać w biegu, uwiązać, pozbawić wolności uganiania się za przypadkową szansą); na tyle długo, by dać ostrogi wyobraźni, ale nie na tyle długo, by przyciąć fantazji skrzydeł nożycami faktów – oto źródło rozkoszy i zachwytu, doznanie bliskie erotycznej, orgazmicznej przyjemności” – tak rezultaty wiwisekcji erotyzmu miasta, dokonanej przez Henninga Becha, reinterpretuje inny socjolog przyjemności bezkarnej– Zygmunt Bauman.
I dalej pisze[1] tak: A wszystko to nie wbrew, lecz dzięki „obcości powszechnej”, jaka rządzi miejskim życiem. Nie wskutek magicznego przeobrażenia dystansu w bliskość intymną, skasowania wzajemnego wyobcowania ludzi sobie obcych – lecz przeciwnie: jeśli w doświadczeniu miejskim przyjemność bierze górę nad strachem, równie wszechobecnym doświadczenia składnikiem, to tylko dzięki utrzymaniu obcych w stanie obcości, zamrożeniu dystansu, zapobieganiu zbliżeniom; to właśnie z biologicznego poczucia wzajemnego wyobcowania płynie rozkosz owej szczególnej, znanej tylko spacerowiczom przyjemności bezkarnej – jako że nie obciążonej troską o następstwa, o obowiązki, jakie mogą z nich wyniknąć, o zobowiązania, jakie wypadnie zaciągnąć „jeśli coś się stanie”.
Filozoficzna kontemplacja miasta, na osobności – podczas przechadzki bez celu, choć nie każdemu dostarczy intensywnych erotycznych uniesień, to bez wątpienia może być niewyczerpanym źródłem przyjemności bezkarnych – intymnego świętowania miejskiej codzienności.
[1] Zygmunt Bauman: Wśród nas, nieznajomych – czyli o obcych w (po)nowoczesnym mieście; [w:] Pisanie miasta Czytanie miasta, red. A. Zeidler-Janiszewska, Studia Kulturoznawcze t.9, Poznań 1997