Po ogólnym komentarzu do projektu Założeń ustawy o rewitalizacji (tutaj), czas na przedstawienie szerszej opinii:
1.Zarysowane we wstępie do Założeń, słuszne i powszechnie postulowane cele motywujące do ponownego podjęcia próby prawnego uregulowania procesów rewitalizacji, które następnie zostały rozwinięte w pierwszej części Założeń, tylko w części znajdują odzwierciedlenie w proponowanych dalej regulacjach i rozwiązaniach organizacyjno-prawnych. Natomiast wyłożona we wstępie sensowna deklaracja chęci wprowadzenia ogólnych ram formalnych została zrealizowana, á rebours, bowiem propozycje ujęte w założeniach, w sumie, składają się na koncepcję zaskakująco szczegółowego, sformalizowanego i dyrektywnego wzorca postępowania, identyczną dla wszystkich typów gmin, zatem także przeróżnych kategorii polskich miast. W ten sposób, zamiast pożądanego cyt.: zapewnienia skuteczności i powszechnego charakteru działań rewitalizacyjnych, a także ich kompleksowości i wprowadzenia mechanizmów koordynacji, osiągnąć można tylko rezultat przeciwny – wyhamowanie z trudem zapoczątkowanych procesów rewitalizacji, ograniczenie i tak wciąż niedostatecznego udziału sektora prywatnego. Założenie, że zapewnienie stymulacji procesów rewitalizacji środkami unijnymi gwarantuje ich kontynuację, co najmniej, na dotychczasowym poziomie, i to niezależnie od stopnia skomplikowania nowych procedur lub nowych przepisów, może być bardzo mylące, i przez to lepiej by nie przyświecało tym, bardzo obiecującym, pracom legislacyjnym.
2.Projekt Założeń przedstawia zarys planowanych ram prawnych dla programowanego procesu rewitalizacji, inspirowanego i sterowanego przez samorząd lokalny (nie tylko w miastach). Wytyczenie ram prawnych zostało jednak utożsamione z opisaniem procedur – algorytmu działania organów jst, co w czasach public governance wydaje się być konstrukcją przestarzałą, bowiem osadzoną w weberowskim modelu biurokracji, tak odległym od wspólnotowej koncepcji sieci instytucji publicznych działających na rzecz rozwoju społeczeństwa obywatelskiego.
3. Od ponad dekady postuluje się dokonanie dwóch kluczowych zmian w polskim prawie, których wprowadzenie ma w powszechnej opinii znacząco ułatwić realizację złożonych programów rewitalizacji, prowadzonych przez jednostki samorządu terytorialnego. Pierwsza z nich to jednoznaczne uznanie, że programowana rewitalizacja leży w kompetencji (znajduje się w gestii) samorządu gminnego. Wymaga to dodania rewitalizacji do już teraz mocno rozbudowanej listy zadań własnych gminy (w art.6 ustawy o samorządzie gminnym). Druga polegać ma na upowszechnieniu tezy, że programowana rewitalizacja jest przedsięwzięciem podejmowanym w publicznym, a więc wspólnym interesie. A wobec tego, że interes taki przedkłada się nad inne, w tym nad indywidualne prawo własności, proces rewitalizacji nie powinien być wstrzymywany wobec jednostkowego interesu prywatnego. To wymaga, w najprostszym ujęciu tego zagadnienia, przynajmniej rozszerzenia katalogu inwestycji celu publicznego (w art. 6 ustawy o gospodarce nieruchomościami). Analizowany projekt Założeń zawiera propozycje odnośnie do obu postulowanych zmian. Podaje przy tym jednak takie argumenty lub komentarze, które wymagają by się tu do nich odnieść. Trzeba więc zwrócić szczególną uwagę, że zadanie własne (gminy), to atrybut samodzielności i dla samorządności pojęcie fundamentalne. Fakt, że w praktyce zostało ono mocno nadszarpnięte linią orzeczniczą instytucji nadzorujących jst, nie powinno skłaniać do tego, by w projekcie założeń do ustawy wpierw sugerować, że zadanie własne gminy nie musi wcale być wykonywane, by potem, i to bardzo szczegółowo – określać kryteria, metody i standardy jego realizacji, gdy pomimo „fakultatywności” gmina jednak je podejmie (albo będzie kontynuować na nowych zasadach). Dualizm ten jest nie do pogodzenia z aktualną koncepcją i pojęciem inwestycji celu publicznego, którą może być tylko przedsięwzięcie konieczne lub niezbędne, bowiem tylko takie uzasadnia sięganie do środków przymusu administracyjnego: pierwokupu albo wywłaszczenia. Wydaje się, że w projekcie dylemat ten próbowano rozwiązać poprzez przypisanie do kategorii inwestycji celu publicznego jedynie społecznych projektów mieszkaniowych. To zaś prowadzi do wniosku, że to one stanowić mają niezbędny (konieczny) element każdego programu rewitalizacji (wg projektowanej ustawy), co z kolei skłania by zachęcić projektodawcę do głębszego zastanowienia się nad tym, czy aby faktycznie to właśnie programowana rewitalizacja służyć ma, w przyszłości, za uniwersalne narzędzie niwelowania deficytów mieszkaniowych (vide ta część Założeń, która poświęcona jest SSR). Jeśli takie są plany, to w jaki sposób mają zostać sfinansowane, skoro – jak zaznaczono w projekcie – dodanie rewitalizacji do katalogu zadań własnych gminy nie będzie pociągało za sobą żadnych zmian w źródłach dochodów jst?
3. Pytanie o sposób finansowania towarzyszy lekturze projektu od początku do końca, ale nie sposób znaleźć na nie odpowiedzi, niezależnie od tego czy stawia się je z perspektywy sektora publicznego czy też prywatnego. Dostępność finansowania części działań rewitalizacyjnych ze środków unijnych nie jest przecież ani wystarczająca ani dana raz na zawsze. Trzeba więc przypomnieć, że dwie, wielokrotnie wskazywane, równie ważne i wzajemnie sprzęgnięte bariery rewitalizacji, to: niedostatek finansowania i niedrożność prawno-organizacyjna. Dlatego też podjęcie wysiłku przygotowania Założeń, a później ustawy, dla promocji rewitalizacji bez sensownych rozwiązań dla zapewnienia dopływu odpowiedniego finansowania tych wieloletnich procesów wydaje się być, co najmniej, dyskusyjne o ile nie daremne. A w projekcie znaleźć można przecież symptomy dostrzegania tego problemu. Są w nim propozycje, które warto rozwinąć i wzbogacić (wyższa stawka amortyzacji budynków w obszarze interwencji) ale i takie, które należałoby gruntownie przemyśleć, zweryfikować ich celowość (np. objęcie podwyższoną stawką podatku od nieruchomości, przewidzianych do zabudowy – w planie miejscowym lub miejscowym planie rewitalizacji – nieruchomości niezabudowanych, po upływie 4 lat od dnia uchwalenia planu miejscowego lub miejscowego planu rewitalizacji).
4. Finansowanie procesu rewitalizacji ściśle wiąże się ze stanem bazy ekonomicznej miasta, a szczególnie ze zdolnością do trwałej zmiany relacji społeczno-gospodarczych na obszarze dotkniętym kryzysem i wokół niego. Bez silnych narzędzi regulacji zachowań sektora prywatnego, interwencja publiczna nazywana rewitalizacją pozostanie na poziomie usługodawczym – dostarczania rozmaitej infrastruktury i upiększania przestrzeni publicznych. Projekt Założeń w obecnym kształcie nie dostarcza koncepcji regulatorów gospodarki w obszarze rewitalizacji i w jego otoczeniu, choć przecież zarówno z teorii jak i z praktyki wiemy, że proces znaczącej interwencji publicznej pozbawiony tego rodzaju regulacji wywołuje również niepożądane, najczęściej nieodwracalne skutki (np. wypieranie lub sortowanie ludności, odpływ lokalnej mikro/małej przedsiębiorczości, spekulacyjny obrót nieruchomościami itd.). Propozycja, aby gmina zyskała „prawo kształtowania struktury działalności gospodarczej” sugeruje, że indukowanie ożywienia gospodarczego i związane z tym dylematy interwencji w mechanizmy rynkowe były przedmiotem refleksji w pracach nad projektem Założeń. Warto ten kierunek w przyszłości uważnie rozwinąć i wzmocnić projekt konkretnymi propozycjami mechanizmów regulacyjnych, korzystając przy ich konstrukcji z porównawczych badań empirycznych na tym polu (np. poprzez implementację wniosków z pracy Whose Urban Renaissance?: An international comparison of urban regeneration strategies, pod redakcją Libby Porter i Kate Shaw, wyd. Routledge). Przy tej okazji trzeba też przypomnieć, że narzędziem o fundamentalnym znaczeniu dla kształtowania struktury działalności gospodarczej na określonym obszarze jest po prostu plan zagospodarowania przestrzennego (miejscowy), który w normalnych warunkach, tj. systemowego gospodarowania przestrzenią (jako np. Bebauungsplan [D] czy Zoning plan [USA] ) służy zarówno do kontroli sposobu zabudowy lub zagospodarowania terenu jaki i do regulacji użytkowania istniejących budynków i obecnych form użytkowania nieruchomości gruntowych. Oprócz tego, wydaje się że w dalszych pracach może być pomocne uwzględnienie anglosaskich doświadczeń pokazujących, że w sposób skuteczny i trwały można stymulować zmiany relacji gospodarczych w obszarach zdegradowanych, czasowo modelując przepisami adresowanymi do terytorium interwencji 3 kluczowe parametry: ryzyko, koszty, zysk. Modyfikacja w sposobie prowadzenia działalności gospodarczej będzie tego (przewidywalną) pochodną. Stymulacja samym podatkiem od nieruchomości, gdy w obecnych warunkach pobierany jest on od wielkości nieruchomości zamiast od jej (zmieniającej się) wartości, najprawdopodobniej nie przyniesie zauważalnych, istotnych skutków. Tym niemniej to narzędzie powinno być pozostawione do decyzji gminy. Natomiast inne instrumenty: CIT, VAT oraz PIT, mogą i powinny zostać wreszcie wykorzystane, np. w sposób proponowany w poprzednim projekcie założeń do ustawy. Omijanie tego zagadnienia sprowadza się do omijania problemu finansowania procesów rewitalizacji, w tym – kwestii zasadniczej a zastrzeżonej do właściwości ustaw(y), a mianowicie stymulowania tych procesów za pomocą środków publicznych (wprost, bądź pośrednio) – jako korzystnych z punktu widzenia interesu publicznego.
5. Jak pisze prof. Jerzy Regulski, samorządność to prawo do stosowania różnorodnych rozwiązań, w zależności od lokalnych potrzeb i warunków. Zatem słuszne, skąd inąd, zatroskanie o dobre warunki dla uspołecznienia procesu rewitalizacji, nie powinno przekładać się na propozycje, które podważają tę zasadę. Przedstawiony w projekcie pomysł, aby ustawa narzuciła gminom obowiązek powołania komitetu (sic!) o niesprecyzowanych zadaniach i uprawnieniach, ale o składzie opartym na wyborze z grup o już ustalonych prerogatywach i kompetencjach (organy: stanowiący i wykonawczy gminy) oraz spośród mieszkańców i właścicieli nieruchomości (W jaki sposób? Losowo?) pokazuje, że idea społecznego uczestnictwa-partycypacji może zostać niebezpiecznie wykoślawiona. Mechanikę jej dewaluacji oraz społeczno-polityczne tego skutki zdołano już opisać (Markus Miessen, Koszmar partycypacji, wyd. Bęc Zmiana). Pozostaje przywołać raz jeszcze profesora Jerzego Regulskiego – jeśli gmina ma robić tylko to, do czego zobowiązują ją jakaś ustawa, to gdzie tu miejsce na samorządność?
6. Analizowany projekt Założeń cechuje się skłonnością do prze-regulowania oraz stawiania nowych, nieuzasadnionych wymagań (np. „wyznaczenie obszaru zdegradowanego wymagać będzie uzasadnienia umożliwiającego sądową kontrolę prawidłowości dokonania tej czynności” czy „ograniczenie łącznej powierzchni obszarów zdegradowanych do maksymalnie 20% powierzchni gminy oraz poprzez objęcie nimi maksymalnie 30% mieszkańców gminy”). Próg procentowy, jako zunifikowane kryterium ilościowe „degradacji” broni się jedynie w przypadku, gdyby za nim miała iść znacząca acz w oczywisty sposób ograniczona zasobami, zatem np. równa dla wszystkich gmin, wieloletnia publiczna pomoc finansowa. Wobec braku takich koncepcji w analizowanym projekcie, trzeba sugerowane ograniczenie swobody diagnostyki i działań rewitalizacyjnych do owych 20% (30%) interpretować albo jako nieporozumienie albo próbę wprowadzenia „zapisu” na faktyczny, a wciąż gruntownie nieprzebadany, zasięg zjawiska degradacji w polskich miastach.