Kiedyś, dawno temu – w epoce analogowej, makieta miasta była powszechnie używanym narzędziem dokumentowania zmian, studiów i planowania rozwoju miasta.
Model, wykonany z balsy, tektury lub gipsu, później również ze styropianu – ułatwiał ogarnięcie przestrzeni, uchwycenie relacji i skali, umożliwiał zobaczenie „niewidzialnego” – z góry albo z dołu – w widoku z perspektywy niemożliwej w naturze – w realu, a użytecznej dla wnikliwej oceny, czy planowana zmiana, będzie zmianą na lepsze. Komputeryzacja, otwierając nowe możliwości analizy przestrzennej, przyniosła również możliwość kreowania obrazu miasta w 3D, symulacji planowanej zmiany, renderingu obiektów. Makiety zarzucono, zachłystując się możliwościami nowych technologii, które dają nieskończenie wiele opcji, w krótkim czasie dostarczając 'trójwymiarowego’ obrazu, z dowolnie wybranych punktów widzenia. Modele miasta, które można dotknąć stały się elementem ekspozycji muzealnych, pozycją w inwentarzach magazynowych, zaległy w archiwach gromadzących dorobek konkursów urbanistycznych i architektonicznych, które kiedyś zawsze ujmowały warunek: pokazanie koncepcji na makiecie, w kontekście istniejących i 'namacalnie’ weryfikowalnych uwarunkowań – położenia, gabarytu, widoku.
Zaawansowane oprogramowanie umożliwia tworzenie obrazu 3D wiernie oddającego realność miasta historycznego i współczesnego. To samo narzędzie wykreuje obraz miasta, według życzenia, pokazując stan obecny oraz projektowaną zmianę w perspektywie korzystnej, atrakcyjnej, narzucając odbiorcy punkt widzenia autora. I jego ocenę. Jako oczywistą i bezdyskusyjną, bo zobrazowaną, dowiedzioną na 'modelu’ wirtualnej miejskiej rzeczywistości, wykreowanej w komputerze. Manipulacja doskonała. Do czasu. Doświadczenia i straty, spowodowane pochopnym odejściem od makiet, skłoniły miasta europy zachodniej do powrotu do pracy nad zmianami przy użyciu modeli w realnym 3D, takich które można dotknąć, odsunąć i ocenić z dowolnie wybranej, własnej perspektywy. Modeli, które można analizować, korzystając z aparatu percepcyjnego człowieka, bez pośrednictwa maszyny i jej oprogramowania. Przestawić, usunąć lub dodać coś, bez pośrednictwa maszyny. Come-back makiet?
Oby, i u nas. I nie tylko w Gdyni.
Fizyczny, dotykalny model miasta, dzielnicy czy sąsiedztwa – dziś łatwy i względnie tani – odzwierciedla w wybranej skali stan zabudowy i zagospodarowania miasta, przez co tworzy wygodne ramy do eksperymentu, prób i poszukiwania alternatyw – na niby – ale bez zakłamania, sterowania, manipulacji. Makieta miasta, model stanu – usytuowania budynków przebiegu ulic, wysokości i ukształtowania terenu – pozwala ocenić czy projektowana nowa zabudowa albo usunięcie budynków przyniesie zmianę, na korzyść. Wystarczy makietę podnieść, albo samemu zniżyć wzrok w pobliże horyzontu człowieka w modelu miasta, by korzystając z zasad optyki i perspektywy linearnej zobaczyć, jak to będzie wyglądało, po ewentualnej zmianie. Proste. I potrzebne, jak nigdy dotąd. Miasta się komplikują, są podobno źródłem entropii, a wobec tego każde proste narządzie modelowania ich zmiany powinno być wykorzystywane. Powrót do przeszłości? Makiety mają przyszłość. Popularność gdyńskiego INFOBOX’u , dopiero co otwartego obserwatorium zmiany miasta, pokazuje kierunek – makieta pozwala poznać i ogarnąć miasto, śledzić zmiany i świadomie uczestniczyć w dyskusji o jego przyszłości. Szczególnie gdy można w jednym miejscu powiązać to, co widać na makiecie, z tym co znalazło się w wykładanych planach miejscowych i zmianach Studium. Stworzeniu relacji pomiędzy procedurami planistycznymi a obrazem miasta służy „kącik” informacyjny planowania przestrzennego (fot. poniżej), niestety tylko w 2D.