Moim zdaniem, tę 1/10 część projektu Krajowej Polityki Miejskiej, którą poświęcono rewitalizacji dobrze się czyta. Ale jako tekst publicystyczny – zbiór obserwacji, wniosków i postulatów. Nie podzielam wszystkich zawartych w nim poglądów, choć mnie cieszy, że jest częścią rządowej ‘polityki wobec miast’. A przez to i pleonazm ‘rewitalizacja kompleksowa ’ łatwo wybaczam, uznając go za celowy zabieg, służący edukowaniu i wyeksponowaniu złożoności tej metody. Ale co z tego wątku KPM wynika szczególnego, nowego i sprawczego? Jakiej istotnej zmianie w polskich miastach rewitalizacja ma służyć? Gdzie jej trzeba najbardziej i dlaczego właśnie tam? W jaki sposób zamierza się te zmiany wprowadzić? Ustawa i finansowe środki Unii Europejskiej – to, moim zdaniem, narzędzia oczywiste.
A przy tym daleko niewystarczające.
Rewitalizację przedstawiono jako uniwersalny, łagodny środek leczniczy – jak popularna aspiryna – jeśli nie na każdy kryzys w mieście pomoże, to i najpewniej nie zaszkodzi. Zatem warto ją zalecać i aplikować we wszystkich miastach, tam gdzie występują problemy. I tymi samymi, acz nader skromnymi środkami promować (bo o zdecydowanym, rządowym wsparciu – wobec tego, co w KPM napisano – raczej nie ma co myśleć, skoro np. kluczowe, nabrzmiałe problemy finansowania remontów mieszkań w miastach zamierza się dopiero rozważać, a gospodarczy rozwój miast i polityka inwestycyjna, to osobne rozdziały tej ‘polityki’). Trochę to mało, przynajmniej wobec moich oczekiwań. I wobec narastających problemów polskich miast.