Lamenty i nieliczne akcje protestu, prowokowane obecnością w mieście niechcianych reklam, które szpecą, śmiecą, zasłaniają, atakują, gwałcą przyrodzone każdemu – choć u każdego inne – poczucie piękna i harmonii, skierowane są przeciwko zapaskudzaniu krajobrazu miasta. I co? I nic, a najpewniej zapowiadana prezydencka ustawa „krajobrazowa” niewiele zdoła zmienić, tak długo jak zarządzający publicznymi obiektami kultury sami nie nabiorą kultury, wrażliwości estetycznej na poziomie odpowiednim do jakości przestrzeni i misji instytucji, którymi zawiadują. Nośnik reklamy ustawiony „w poprzek”, kabelek i klepisko – to realia ogrodu sztuki, krzewiącego kulturę, w każdej formie, poza kulturą przestrzeni. Architektura uznana i nagrodzona (Małopolski Ogród Sztuki, z pracowni Ingarden & Ewý Architekci, w 2012 r. zdobył kilka nagród, w tym dla najlepszego obiektu architektonicznego w Krakowie). I co? I nic. Możliwe, że to współczesna estetyka, kontekstualizm bryły i detalu ośmieliły administrację obiektu do zaznaczenia „własnego kontektstu”, w końcu brzydota nie hańbi, jeno zasmuca. Zasmuca coraz bardziej, gdy popatrzeć na kolejny, krakowski przykład kultury przestrzeni, z Collegium Maius. Sponsorów, donatorów potrzebuje każda publiczna instytucja nauki, kultury, ale czy zaznaczać o ich obecności w życiu placówki nie można mniej nachalnie, respektując klasę i piękno miejsca, nie mówiąc już o udczuciach odwiedzających?
Zamiast lub prócz ustawy czy też uchwały rady miasta można by zacząć uprawianie ogrodu sztuki miejskiej reklamy właśnie od „własnego ogródka” , od publicznych instytucji, samorządowych i rządowych. Park kulturowy lub dobry przykład? Miejski szyk i elegancja, w najlepszym wzorcowym wydaniu. Przykład idzie, z góry. Pamiętajmy o Ogrodach.