Coś się ruszyło. Miasto -jako temat tzw. dyskursu –
w końcu trafiło do mediów.
Ani się obrócimy a wejdzie na salony.
O tempora, o mores! Marketing.
Pisze się i mówi, z sensem czy bez niego,
ważne, by coś drgnęło.
Uwagę skupia brzydota. Wrzask w przestrzeni Sarzyńskiego, atrakcyjny Anty-bezradnik oraz czwarta, według mnie zdecydowanie najsłabsza książka Springera [„Wanna z kolumnadą”] upajają estetyzmem. Ma nie być tak jak jest, ma być pięknie. Czyli: jak? Jak jest, każdy widzi. Widzi to, o czym wie.
Chaos. Słowo-klucz. Chaos przestrzenny, chaotyczna zabudowa, chaos w przepisach prawa.
Chaos w głowach.
Rozważania nielicznych architektów [np. Krzysztof Ingarden (wywiad dla o.pl)], niedawno zakończona świetna gdańska wystawa Do Jutra! , czy jeszcze lepsza – warszawska: Zawód: Architekt (koniecznie, do 8.12) to nieprawdopodobne sygnały, że niebawem (dekada, dwie ?) dyskurs o mieście i architekturze wyrośnie z pieluch.