Miasto według projektu architekta Anieli Szadurskiej, kobiety płci żeńskiej
Na latarniach firaneczki,
na domach popielniczki,
okna zapinane na guziczki –
skrzynki pocztowe całe w kwiatach:
róże, tuberozy, nenufary,
tak że nie ma mowy, żeby dostać się do tej szpary
i wsadzić rzewny list:
w sprawie zaliczki.
Ulicami, ubrane ładnie,
w kostiumach a la Ghirlandajo,
jeżdżą sprzątaczki i jak kropla deszczu spadnie,
to one ją zaraz wycierają –
i zawsze jest czyściutko tam,
nie ma na jezdni od deszczu plam.
Zaś ulice mają to do siebie,
że każda jakoś tak dziwnie płynie:
człowiek np. idzie Marszałkowską,
a nagle patrzy i jest w Lublinie,
względnie ulica kręci się i skrzy
takim walczykiem: raz-dwa-trzy.
Co do pomników, tu poezji bania
najprzedziwniejsze złote figle stroi,
np. jest POMNIK UST TWOICH
i POMNIK NASZEGO OSTATNIEGO SPOTKANIA –
i wszędzie ta dbałość o wygląd, ergo
w parkach na każdym drzewie wisi lusterko –
a w lecie, ponieważ kurz lub rosa,
wszystkie tramwaje chodzą w pokrowcach.
Róże pną się na każdy mur,
w każdym murze szafy i wieszaki
i jest specjalny wachlarz do rozpędzania chmur,
żeby księżyc nie był nie ogolony taki.
Konstanty Ildefons Gałczyński
1952